Wyświetlenia ^^

wtorek, 3 września 2013

Pierwsze opowiadanie :D part 4

Staram się codziennie dodawać kawałek, przepraszam, że dzisiaj tak późno :)

A Ty jak zwykle spóźniona. – szepnęła mi Carmen, gdy wreszcie dotarłam na miejsce i usadowiłam się na miejscu obok niej. Przewróciłam oczami i skupiłam się na otoczeniu. Sala wyglądała oszałamiająco. Była ogromna. Po prawej stronie były miejsca dla rodziców i przedstawicieli rasy wampirów, natomiast po lewej, wilkołaków. Wszyscy ludzie, którzy ukończyli 16 lat siedzieli pośrodku i czekali, aby wywołano ich nazwisko. Wokół Sali były porozpalane świece, były wszędzie porozstawiane w najróżniejszych miejscach. Galę jak zawsze otwierały dwie osoby, przywódca najpotężniejszego klanu wampirów, Valentine, oraz przywódca najpotężniejszej sfory wilkołaków – moja mama. Wyglądała pięknie i nie mówię tak dlatego, że to moja mama naprawdę jej uroda jest zadziwiająca, czego nie można powiedzieć o mnie. Jest szczupłą brunetką o kocich, zielonych oczach. Sukienkę miała krótką, czarną oczywiście na trzy czwarte rękawa i całą wyszywaną czarnymi kryształkami, po prostu boską. Może to głupie, że tak mówię o swojej mamie, ale… no po prostu jest śliczna. Na co dzień ubiera się na sportowo, ale myślę, że po prostu chciała utrzeć nosa tym wszystkim wampirzycom, które chodzą obwieszone drogą biżuterią i długimi kieckami. Zaczęli wywoływać nazwiska z listy, każdy wyczytany podchodził do wielkiego hmm… sama nie wiem do to jest… przypomina wielki wazon, brał rytualny sztylet, przecinał sobie dłoń i upuszczał swojej krwi do tego „wazonu”. Jeżeli woda zabarwiła się na niebiesko, stawał się wilkołakiem, jeśli zaś na czarno, wampirem. Następnie brał kielich napełniał do zabarwioną już wodą i pił z niego, następnie odstawiał kielich i wracał na swoje miejsce. Tak wygląda cały rytuał.
- Isabelle Lightwood. – kiedy Valentine wyczytał moje nazwisko serce podskoczyło mi do gardła, lecz starałam się zachowywać normalnie. Myśli kłębiły się w mojej głowie jak oszalałe, co będzie jeżeli nie zostanę wilkołakiem! Ale właśnie w tej chwili spojrzałam na mamę, która uśmiechnęła się do mnie i dodała mi otuchy. Wtedy już wiedziała, że wszystko będzie dobrze, cała niepewność i strach zniknęły jak bańka mydlana. Załączyłam swój uśmiech i pewnie podeszłam do wazonu, zrobiłam głębokie nacięcie w dłoni, a moja krew zaczęła kapać do urny. Woda najpierw zrobiła się błękitna i kiedy już byłam pewna, że zostanę wilkołakiem, kiedy wszystkie emocje wybuchnęły wewnątrz mnie, woda nieoczekiwanie zmieniła kolor na czarny.