A oto dalsza część mojego pierwszego opowiadania, posłuchałam rad kilku osób i mam nadzieję, że jest już lepiej :)
Był
ciepły wieczór, słońce powoli chowało się za horyzontem. Carmen wyciągnęła mnie
na spacer, żeby przewietrzyć się przed wieczorną uroczystością, sama nie wiem
czemu dałam się na to namówić, spacerowałyśmy po lesie, których na terytorium
wilkołaków jest mnóstwo, moja przyjaciółka nawijała o Bóg wie czym, a ja
podziwiałam te piękne lasy, które od dziecka budziły we mnie zachwyt. Korony
drzew przysłaniały niebo, a ja uwielbiałam patrzeć, jak promienie
prześlizgiwały się miedzy liśćmi i docierały, aż do runa.
- Mówię ci Hugo jest boski, po prostu nie można oderwać od niego wzroku… – Carmen prowadziła swój monolog o chłopakach z naszej szkoły. – Naprawdę powinnaś iść z kimś na randkę, znajdź sobie chłopaka, a nie, tylko bujasz w obłokach, zejdź….
- Zamknij się! – warknęłam – Coś tam jest za drzewem, ja pójdę to sprawdzić, a Ty czekaj tu i się nie ruszaj.
- Izzy, może lepiej stąd wiejmy… - powiedziała przerażona Car.
- Oh, nie panikuj i czekaj tu. – nie bałam się, sama byłam tym zdziwiona… wiedziałam, że jest tam coś złego, ale nie odczuwałam ogromnej chęci, aby stąd wiać. Podeszłam bliżej i stanęłam nad ciałem mężczyzny, ukucnęłam, aby sprawdzić puls.
- I jak? Co to jest? – dopytywała spanikowana Carmen.
- Powiem Ci, ale nie panikuj… To wilkołak… nie żyje… i został zabity przez wampira. – wypowiadając te słowa, byłam zadziwiająco spokojna.
- Mówię ci Hugo jest boski, po prostu nie można oderwać od niego wzroku… – Carmen prowadziła swój monolog o chłopakach z naszej szkoły. – Naprawdę powinnaś iść z kimś na randkę, znajdź sobie chłopaka, a nie, tylko bujasz w obłokach, zejdź….
- Zamknij się! – warknęłam – Coś tam jest za drzewem, ja pójdę to sprawdzić, a Ty czekaj tu i się nie ruszaj.
- Izzy, może lepiej stąd wiejmy… - powiedziała przerażona Car.
- Oh, nie panikuj i czekaj tu. – nie bałam się, sama byłam tym zdziwiona… wiedziałam, że jest tam coś złego, ale nie odczuwałam ogromnej chęci, aby stąd wiać. Podeszłam bliżej i stanęłam nad ciałem mężczyzny, ukucnęłam, aby sprawdzić puls.
- I jak? Co to jest? – dopytywała spanikowana Carmen.
- Powiem Ci, ale nie panikuj… To wilkołak… nie żyje… i został zabity przez wampira. – wypowiadając te słowa, byłam zadziwiająco spokojna.