Otworzyłam oczy, uświadomiłam sobie, że znajduję się w
Ośrodku Szkoleniowym. Zerknęłam na budzik – 5 rano. Byłam wyspana, bo zawsze
wstaję o tej godzinie. Po chwili wzięłam prysznic. W pokoju czekał już na mnie
strój i śniadanie. Pachniało wyśmienicie. Zjadłam to, co mi przygotowano.
Ubrałam się i stanęłam przed lustrem. Wpatrywałam się w nie przez chwilę swoimi
niebieskimi oczami. Moje włosy są ciemnobrązowe, długie i lekko falowane, lecz
są także wysuszone i zniszczone od ciągłego wiązania ich w warkocz. Po chwili
zastanowienia postanowiłam wysoko zawiązać koński ogon. Mam ostre rysy twarzy,
bladą cerę, a kitka sięga mi do ramion. Teraz wyglądam trochę groźnie,
uśmiechnęłam się na tą myśl. Jestem raczej szczupła i dość umięśniona od
dźwigania ogromnych kawałów mięsa do obróbki. Moje myśli zaprzątały sprawy
związane z Igrzyskami. Zastanawiałam się właśnie czy mam szukać sojuszników,
czy działać na własną rękę, jeśli tak, to, z kim zawrzeć sojusz, gdy z
rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Mój mentor wołał mnie na trening.
Wyszłam z pokoju i podążałam za nim do Sali Treningowej.
- Przed tobą długi dzień, postaraj się poznać swoje umiejętności, spróbuj
nauczyć się czegoś nowego i dobrze przypatrz się rywalom. – Zapewne oczekiwał
jakiejś odpowiedzi, lecz ja tylko kiwnęłam głową – Nie jesteś zbyt rozmowna,
nie wyjawiłaś mi swojego planu, nie wiem, co zamierzasz, ale pamiętaj, że
jestem tu by Ci pomóc. Jeśli chcesz układu z Zawodowcami, zaimponuj im! – Po
tych słowach odszedł zostawiając mnie przed drzwiami Sali Treningowej.
- Gdybym tylko miała jakiś plan…- powiedziałam do siebie cicho, westchnęłam i
wkroczyłam do Sali prostując się. Byłam oszołomiona jej widokiem, owszem, cały
Ośrodek budził zachwyt, ale na widok tych wszystkich broni i stanowisk zaparło
mi dech w piersiach. Tłoczyło się tu już
dużo trybutów. Zawodowcy popisywali się swoimi umiejętnościami. Kilka osób
walczyło, inni zdobywali nowe umiejętności. Zawodowcy zaszczycili mnie
spojrzeniem, po czym szeptali coś między sobą. Po chwili cała grupa wybuchła
głośnym śmiechem. Zignorowałam ich i podeszłam do stanowiska, gdzie pewien
mężczyzna uczył jak rozpalać ogień używając jedynie patyków. O dziwo, po kilku
próbach udało mi się. Następnie postanowiłam potrenować walkę wręcz. Instruktor
pokazał mi kilka chwytów, a później zaczęliśmy walczyć. Zaraz koło mojego
stanowiska znajdowały się kukły do rzutów nożem. Kiedy instruktor powalił mnie
na ziemię poczułam ostry ból w przedramieniu. Dotknęłam obolałego miejsca i
zauważyłam, że mój strój jest lekko rozcięty, a z ręki leci krew. Mimo tego nie
była to poważna rana, raczej głębsze draśnięcie. Przed sobą zobaczyłam leżący
nóż, a z tyłu dobiegł mnie donośny śmiech Zawodowców. Wściekłam się. Podniosłam
się i jednym, szybkim ruchem chwyciłam leżący na podłodze nóż i rzuciłam go w
dziewczynę, która najprawdopodobniej oddała rzut w moją stronę. Rozległ się jej
krzyk, a wokół zapanowała cisza. Trybutka chwilę chowała twarz w dłoniach, lecz
po chwili spojrzała na mnie nienawistnym spojrzeniem. Nóż lekko rozciął jej policzek
i z rany sączyła się krew.
-Wybacz, chciałam Ci tylko oddać nóż. Sądziłam, że masz lepszy refleks. – Powiedziałam
i posłałam jej uśmiech. W tym czasie podbiegli do nas strażnicy i instruktorzy
pytając, co się tutaj dzieje. Cały czas patrząc się w oczy dziewczynie odpowiedziałam
z uśmiechem na ustach.
-Nic się nie stało, po prostu koleżance omsknęła się ręka przy rzucie nożem. –
Wszyscy wpatrywali się wyczekująco w zawodowczynię.
-Wszystko w jak najlepszym porządku. – Wycedziła z zaciśniętymi zębami, po czym
wróciła do swoich zajęć. Byłam z siebie zadowolona i jednocześnie zaskoczona
tak precyzyjną umiejętnością rzutu nożem. Owszem, dobrze się nim posługuję, bo
mój dystrykt doprowadza mięso do Kapitolu, a ja je kroję i obrabiam. Czasem
ubijam zwierzęta. Oprócz tego w przerwach w pracy rzucałam trochę nożami
kuchennymi dla zabawy, jednak mimo to, nigdy nie pomyślałabym, że jestem tak
wyćwiczona. To dobrze, umiem posługiwać się jakąś bronią, a to z pewnością
przyda mi się na arenie. Do końca dnia trenowałam walkę wręcz. Po zakończeniu
treningu poszłam się wykąpać, a następnie udałam na kolację. Mój mentor był
zadowolony, że ja i chłopak z mojego dystryktu odkryliśmy nowe umiejętności. Mimo,
że byłam zmęczona, nie chciało mi się spać, więc poszłam na basen. Próbowałam
nauczyć się pływać, nawet nieźle mi to szło, lecz postanowiłam odpocząć.
Otuliłam się ręcznikiem, usiadłam na murku i pogrążyłam we własnych myślach.
-Sama? Tutaj? O tej porze? – Usłyszałam za sobą męski głos. Serce podeszło mi
do gardła, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Również nie odwróciłam się,
by zobaczyć, z którego dystryktu pochodzi trybut.
-Jak widać. – Usłyszałam własny głos i cieszyłam się, że brzmi pewnie. Chłopak
usiadł obok mnie.
-Nie myślałem, że kogoś tu znajdę.
-Również liczyłam na odrobinę prywatności. – Odpowiedziałam trochę ostrzej niż
zamierzałam i odsunęłam się. Dopiero wtedy podniosłam wzrok i zobaczyłam jego
twarz. Nie wierzyłam własnym oczom, to trybut z 1 dystryktu – Zawodowiec. W
jednej chwili podniosłam się i zmierzałam w kierunku drzwi.
-Zaimponowałaś mi. – Gdy mój mózg pojął sens tych słów stanęłam jak wryta.
Chłopak błyskawicznie pokonał dzielącą nas odległość i zaszedł mnie od tyłu.
Złapał moją rękę tak, bym nie mogła się wyrwać i zbliżył twarz do mojej.
-Nikt nie odważyłby się zaatakować Zawodowca. Ty tak. Ledwo udało nam się
utrzymać Larę. Mimo, że miała ochotę zabić Cię na miejscu, na razie dała Ci
spokój. Ale radzę Ci na nią uważać. Najprawdopodobniej na arenie będziesz
pierwszą osobą, którą zabije. Wtedy nie będę mógł Ci pomóc. – I odszedł
zostawiając mnie samą. Wszystkie myśli krążyły po mojej głowie, było mi gorąco
od emocji. Postanowiłam ochłodzić się w basenie, zresztą i tak bym nie zasnęła.
Po kilku godzinach już dość dobrze pływałam. Padałam z nóg. Ledwo weszłam do
pokoju, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam kamiennym snem. Następny dzień zaczął
się koszmarnie. Obudziło mnie pukanie do drzwi mojego mentora. Byłam niewyspana.
Popędziłam za nim do Sali Treningowej. Kiedy weszłam do pomieszczenia wszystkie
oczy zwróciły się w moją stronę i zapadła cisza. Nie wiedziałam, o co chodzi,
wyglądałam gorzej niż tragicznie. Podeszłam do stanowiska z łukami. Trenowałam
łucznictwo kilka godzin i nawet zaczęło mi wychodzić, choć oczywiście nie obyło
się bez szyderczych śmiechów Zawodowców przy każdym nieudanym strzale.
Następnie podeszłam do stanowiska walki wręcz. Zauważyłam, że jestem silna i
dlatego łatwo nauczyłam się dobrze walczyć. Potem poszłam na bieżnię, żeby
poćwiczyć kondycję. Następnie zabrałam się za najróżniejsze ćwiczenia m.in.
wspinanie się. Po skończonym treningu wzięłam prysznic i zjadłam kolację. Byłam
bardzo zmęczona, więc poszłam prosto do pokoju i zasnęłam.